Czy skóra naturalna jest ekologiczna?

W naszym domu od dawna (właściwie odkąd własny dom stworzyliśmy) zwracamy uwagę na to, jaki świat kształtują nasze codzienne wybory podczas zakupów. Oboje z mężem uważamy też, że oprócz konsumentów, także każdy producent – zarówno globalny koncern, jak i rzemieślnik pasjonat – powinien brać pod uwagę swoją odpowiedzialność za produkowane przedmioty, zużywane materiały, środki i zasoby. Przynajmniej tacy chcemy być, występując w jakiejkolwiek roli – czy to robiącego zakupy, czy dostarczającego je do innych.

W tym wpisie dzielę się rozważaniami, co przemawia za tym, że wyroby ze skóry naturalnej , której używam, czyli garbowanej roślinnie, są odpowiedzialnym wyborem konsumenckim? A jakie są ich wady w tym aspekcie? Czy skóra jest ekologiczna? Jaki jest ślad ekologiczny wyrobów z niej i co robić, by go redukować? I co z perspektywą obrońców zwierząt, dla których taka działalność może być kontrowersyjna?

Po pierwsze zwierzęta

Skóra naturalna to materiał pochodzący z przyrody. Aspekty ideologiczne – czy skóra naturalna jest moralnym wyborem – to jest temat na dłuższą debatę, a właściwie dyskusję mięsożerców z nie-mięsożercami. Moim zdaniem skóra naturalna, do której garbowania użyto naturalnych garbników, i w dodatku naturalnych środków do pielęgnacji, jest zdecydowanie lepszym wyborem niż jakiekolwiek tworzywo sztuczne. Nie da się ukryć, że skóra pochodzi od żywego stworzenia. Ten aspekt powoduje, że na alternatywnym festiwalu dla ekologicznych wytwórców / wytwórców no waste i tym podobnych wydarzeniach może nie być dla mnie miejsca. Z jakiegoś powodu środowiska organizatorów takich imprez są często powiązane z – ogólnie mówiąc – wege. Mówi się wiele o tym, że jako ludzkość powinniśmy ograniczyć produkcję mięsa. Jej ślad węglowy jest ogromny, warunki zwierząt bywają niehumanitarne. Poza tym, że w ogóle przemysł mięsny to nienaturalne warunki życia, faszerowanie zwierząt sztuczną paszą, antybiotykami.

Według mnie mylone są tu pojęcia. Problemem nie jest hodowla zwierząt jako taka, tylko to, czym się stała – masówką nastawioną na niskie ceny i dużą sprzedaż. Tak samo jest zresztą np. ze zbożami pryskanymi kilogramami chemii, by umożliwić funkcjonowanie wielohektarowych monokultur pszenicy, kukurydzy… Poza tym ilość zjadanego przez ludzkość jedzenia – w tym ilość mięsa, często jedzonego codziennie lub kilka razy dziennie – zwiększyła się znacznie od czasów nawet naszych babć i dziadków. Kiedyś jeden posiłek w ciągu całego dnia – wiem z opowieści – wielokrotnie był normą. Dziś pełna lodówka i stół zastawiony jadłem to nawet nie synonim luksusu, a codzienność. Ale te rozważania pozostawiam sumieniom każdego z Czytelników. Jeśli ktoś chce być wege i nie kupować skóry, bo to jest według nich jedyna słuszna moralność – super. Jeśli ma lepsze i nadal ekologiczne alternatywy dla skóry – świetnie, oby więcej takich rozwiązań. Skupię się na argumentach, dlaczego skóra naturalna – gdy już ktoś nie neguje w ogóle zabijania zwierząt – jest dobrym, ekologicznym wyborem.

Dla pocieszenia dodam, że krowy, konie i świnie (a z takich tylko skór korzystam) są zabijane na mięso – w zasadzie nigdy na skórę. Skóra jest to więc produkt uboczny przemysłu mięsnego i pośrednio – przetworów mlecznych. Gdyby każda skóra była wykorzystana tak, jak ja to robię, to z pewnością rzeczy z nich byłoby o wiele więcej, niż skór do wykorzystania. Ilość zwierząt hodowlanych mogłaby spadać, a i tak skóry by były – więc lepiej je wykorzystać, i to dobrze, niż zmarnować. Skóra zwierzęcia, które padło naturalnie np. krowa mleczna, również jak najbardziej jest do użytku.

Zalety skóry naturalnej garbowanej roślinnie

  1. W przeciwieństwie do wielu materiałów – np. tworzyw sztucznych, tzw. „ekoskóry” (czyli w zasadzie plastiku, do czego wrócę pod koniec posta), czy nawet skóry garbowanej chromowo, nie są stosowane w jej produkcji szkodliwe materiały i środki. Te – nie dość, że najpierw trzeba wyprodukować, przetransportować itd., to potem lądują na wysypisku śmieci i emitują szkodliwe substancje w powietrze. Zwykle nie są możliwe do recyklingu. Środki do pielęgnacji, których używam ja i wielu wytwórców przedmiotów ze skóry garbowanej roślinnie, to także w większości przypadków substancje pochodzenia naturalnego: wosk pszczeli, oleje roślinne, olej kopytkowy.
  2. Co wynika z pierwszego punktu, skórę naturalnie konserwowaną można kompostować! My np. kompostujemy niefarbowane odpady w postaci cienkich rzemyków i skrawków – to, co może, wraca do natury.
  3. Osobną historią jest proces garbowania za pomocą chromu. Ten ma złą sławę nie tylko ze względu na emitowane zanieczyszczenia, ale też na warunki pracy ludzi w garbarniach zlokalizowanych głównie w biednych krajach azjatyckich. „Przy słabej kontroli bezpieczeństwa pracy, tlenek chromu (III) może zmienić się w substancję toksyczną, czyli tlenek chromu (VI). Dlatego od 1 maja 2015 r. produkty skórzane zawierające tlenek chromu (VI) w większej ilości niż 3mg/kg są zakazane na terenie Unii Europejskiej. A sześciowartoścowy tlenek chromu jest uznany i wpisany na listę toksyn w Unii Europejskiej. (…) Garbarnie zajęły 4. miejsce na liście najbardziej niebezpiecznych i zabójczych źródeł zanieczyszczeń środowiska naturalnego, zaraz po kopalniach w przemyśle wydobywczym.” Zachęcam do zapoznania się z materiałem, z którego pochodzą te informacje: https://ekonsument.pl/a66922_toksyczne_buty.html
  4. Produkty ze skóry garbowanej roślinnie – odpowiednio traktowane – to towarzysze na lata. W przeciwieństwie do wspomnianych tworzyw czy nawet skóry chromowanej, nie niszczą się tak szybko. Można je nawet przekazywać z pokolenia na pokolenie. Jeśli idzie więc o wybór między np. popularnym w firmach kalendarzem typu „jednoroczna jednorazówka” z okładką z nie biodegradowalnego materiału , a produktem na lata z wymienialnym zeszytem czy wkładem papierowym, to wybór wydaje się prosty. No chyba, że ktoś kupuje kalendarz w 100% z papieru i specjalna okładka mu niepotrzebna, albo w ogóle rezygnuje z kalendarza na rzecz elektronicznego – to też super. Są różne sposoby na minimalizm. To samo jest z paskami do spodni. O ile ktoś pozostaje przy ich noszeniu, to kiepskim pomysłem jest lakierowany pasek z sieciówki z taniej skóry chromowanej. Rozwali się prawdopodobnie po sezonie, i w zasadzie nie ma możliwości jego ponownego wykorzystania. Pasek z grubej skóry naturalnej może być trwały, a nawet przetrwać całe życie (odpowiednio traktowany – nawet i więcej żyć!).
  5. Takie produkty ze skóry garbowanej roślinnie opłaca się naprawiać, bo mają swoją wartość. Jeśli zepsuje się np. sprzączka paska, zapięcie torebki – o wiele mniej prawdopodobne jest bezmyślne wyrzucenie całości, jak to jest w przypadku zwykle już lekko zużytych „badziewek” z galerii. Z tego powodu dobrym pomysłem jest poszukanie używanych egzemplarzy na targach staroci, lumpeksach albo… szafie babci. Przy odrobinie szczęścia wystarczy je trochę wyczyścić i natłuścić, czasem co nieco podreperować. Sam tak robię, czego efekty można zobaczyć w kategorii Drugie życie rzeczy w sklepie (więcej niedostępnych już rzeczy jest w Archiwum). Istnieją też produkty powstałe z odpadów kaletniczych. To też jest ciekawa opcja i przyczynia się do jak najlepszego wykorzystania tego, co pozostawiło po sobie zwierzę.
  6. Skóra, której używam, pochodzi z lokalnych polskich garbarni. Odpada więc ślad węglowy wynikający z odległego transportu, oraz ściąganie jej z mniej cywilizowanych krajów, gdzie warunki zwierząt mogłyby być o wiele gorsze, niż w Unii Europejskiej. Do tego wspieram biznes z polskim kapitałem, z czego osobiście cieszę się niezmiennie.
  7. Wyprawiona skóra naturalna, zwłaszcza w wersji surowej, czyli nie farbowanej i zakonserwowanej tylko naturalnymi olejami i woskami, jest przyjazna dla skóry. Nie powoduje – przynajmniej z tym się nie spotkałem – alergii i podrażnień. Często jest wybierana przez osoby, które borykają się właśnie z problemami alergicznymi. Co za tym idzie – nie są produkowane i zużywane żadne sztuczne chemiczne substancje.

No dobrze, takie widzę główne zalety. A żeby nie pozostawiać rozważań bez odrobiny samokrytyki, co mogłoby być jeszcze lepiej.

Co można poprawić?

  1. Po pierwsze, oczywiście musi zginąć zwierzę. Tego w zasadzie poprawić na razie nie można – o tym „na razie” powiem za chwilę – i ten aspekt już omówiliśmy na początku. Co mogę zrobić, a raczej czego nie robić, to użycie skór zwierząt dzikich, które nie są produktem ubocznym innych gałęzi przemysłu, lecz są zabijane dla skóry, np. krokodyle. Przygód ze skórami egzotycznymi rozpoczynać nie zamierzam – i to w kwestii tego, w czym mogę decydować. I jeszcze ciekawostka: są już pierwsze osiągnięcia w dziedzinie „wyhodowania” skóry naturalnej w laboratorium. Można obejrzeć stosowny materiał na TED. Na razie wytrzymałość i cena pozostawiają wiele do życzenia, ale kto wie, może taka będzie przyszłość?
  2. Niewątpliwie bardziej ekologiczne są wyroby w kolorze naturalnym, bo nie wymagają użycia farb, które, choć stosunkowo bezpieczne (wodnorozpuszczalne), są jednak środkiem chemicznym.
  3. Nie jest ekologiczne stosowanie środków zabezpieczających lico na bazie akrylu. Niektóre zastosowania tego wymagają dla podniesienia trwałości wyrobu, np. narażone na wilgoć akcesoria zwierzęce, ale większość – nie. Zależy to też od preferencji użytkownika: na jakie ślady użytkowania jest w stanie się zgodzić w imię rezygnacji z chemii. Co mogę robić ze swojej strony, to dawać wybór – informując o zaletach i wadach poszczególnych rozwiązań także w kontekście minimalizowania wpływu na środowisko.
  4. Chciałbym bardzo kupować wszystkie używane przeze mnie narzędzia i dodatkowe materiały (nici, nity, klamry) albo z odzysku, albo lokalnie w Polsce. Jest to jednak trudne, a prawdopodobnie nawet niemożliwe ze względu na ich ograniczoną dostępność. Dlatego część zakupów zrobiłem w hurtowni czeskiej lub u producenta w Chinach. Większość jednak albo kupiłem w paczce po hobbystycznej pracowni, albo kupuję na targach staroci. Jeśli jest okazja, wybieram lub wymieniam na polskie narzędzia, robione przez rzemieślników. Albo nowe, albo używane. Nowe kosztują więcej, ale jakość uzasadnia cenę. Używane można czasem nabyć za bezcen.
  5. Niektóre produkty są przedmiotami codziennego użytku, ale niektóre – zwyczajną zachcianką. Umówmy się, pasek do spodni czy zegarka, torba, portfel – o ile można się pewnie i bez nich obyć – są z pewnością bardziej niezbędne, niż lanserska okładka na zeszyt, breloczek lub zakładka do książki. Zakładka na przykład równie dobrze mogłaby być kawałkiem papieru wyrwanym ze starej gazety. Pytanie, czy skrajny minimalizm to jedyne moralne rozwiązanie? Czy może odrobina fanaberii nie kłóci się jeszcze z ekologią? Odpowiedź pozostawiam do własnej oceny moralnej.
  6. Nie znam warunków, w jakich żyją zwierzęcy właściciele używanych przeze mnie skór. Nie jestem w stanie kontrolować tego, skąd polskie garbarnie, od których kupuję, pozyskują materiał. Musiałbym mieć chyba własnego dostawcę – np. producenta ekologicznego nabiału od krów brykających beztrosko po trawie i dożywających w szczęściu swojego żywota lub zjadanych dopiero u jego kresu. Może kiedyś? W każdym razie pocieszający jest fakt, że, jak już pisałem, zwierząt hodowlanych nie hoduje się i nie zabija dla skór, tylko na mięso lub inne produkty pochodzenia zwierzęcego.
  7. Pakowanie – tutaj zawsze można coś poprawić! Etykiety drukuję na papierze z odzysku zadrukowanym jednostronnie. Przesyłki pakuję w materiały także z odzysku. Czasem to wszystko odrobinę kosztem wyglądu, ale w tej dziedzinie akurat możliwy jest kompromis między estetyką a recyklingiem i w przyszłości mam zamiar go osiągnąć. Od jakiegoś czasu najchętniej używam papieru, kartonu i sznurka naturalnego lub rzemyków, ale często dla ochrony lica trafi się jakaś pianka czy bąbelki – także z odzysku. Bez folii w środku i na wierzchu się czasem nie obędzie. Ale nawet folia pochodzi z drugiej ręki. A metki i rzemyki to oczywiście odpady kaletnicze z warsztatowych prac. Odzysk i wykorzystanie odpadów to chyba najlepsze, co mogę zrobić. Nie mam jeszcze sposobu na zastąpienie taśmy opakowaniowej oraz foliowego zabezpieczenia etykiety, chyba że akurat jest coś, co można wykorzystać z materiałów, których już ktoś kiedyś użył.

No to czy skóra jest ekologiczna?

Biorąc pod uwagę wady i zalety, dla mnie jak najbardziej moje wyroby i w ogóle skóra naturalna są wystarczająco ekologiczne. Wystarczająco, by zajmować się nimi z czystym sumieniem. Oczywiście – wszystko można robić lepiej lub gorzej w aspekcie środowiska. Odsyłam jeszcze do krótkiej notki o mnie i moich wartościach, które są ściśle powiązane z powyższymi rozważaniami.

Zawsze można też spróbować kupić sobie buty lub torebkę z włókien ananasa albo skórek od jabłka, ewentualnie coś ze skóry roślinnej zrobionej z kaktusa. Istnieją już różne wegecuda na tym świecie. Grunt, to nie nabrać się na:

  • niską cenę skórzanych wyrobów połączoną z niską jakością, bo to powoduje, że generalnie materiału zużywa się więcej i w efekcie płaci się o wiele więcej, natomiast podłej jakości dwoina wymaga dużo chemii jako sztucznego lica, żeby nadawała się do czegokolwiek
  • produkty typu „ekoskóra”, które są tak naprawdę wyrobami skóropodobnymi – a w imię ideologii eko nazwano je całkowicie fałszywie. Są po prostu kawałkiem plastiku, a dokładnie poliestrem pokrytym polichlorkiem winylu zapakowanym w marketingową ściemę. Nazwa „ekoskóra” to czysta perfidia i wprowadzanie konsumentów w błąd.

Życzę wszystkim zadającym sobie pytania o etykę swoich wyborów, w tym o to, czy skóra jest ekologiczna, przemyślanych zakupów codziennych i świątecznych – w zgodzie z własnym sumieniem!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Verified by MonsterInsights